Nieuczciwy „raport” p.Biedrzyckiego

Historie o naszych domniemanych „oszustwach” dotyczących naszej podróży na kajakach morskich  intensywnie propagował  Mariusz „bieDruń” Biedrzycki.

Kontynuował on myśl podrzuconą  przez Joannę Krośkiewicz-Onoszko w jej książce (zablokowana przez Sąd w roku 2011, proces trwa), i  kapitułę Jedynki ( „nie było wielokilometrowej samotnej odysei kajakowej”) i postanowił „naukowo” udowodnić wszystkim, że  owej „samotnej eksploracji”, nie tylko nie było, ale i w ogóle nawet nie była planowana.

Słowem, zarzucił nam poważne oszustwo.  Faktami nie zawracał sobie głowy…

#####

frg komentarz red wspianie do raportu biedrzyckiego

                wycinek z komentarza redakcji o tekście Biedrzyckiego

#####

  Po publikacji komunikatu Kapituły Jedynki   (z 21.09.2011) wielu ludzi (także dziennikarze) sądziło, że w ogóle nie pływaliśmy kajakami, że opisane  przez nas przygody w ogóle się nie wydarzyły, albo były wyolbrzymiane. Zlekceważono nawet zdjęcia i  dokumentację,  którą w tym samym czasie miał już od dawna znany ekspert w zakresie topografii Grzegorz Głazek  (notabene członek tej samej Kapituły, na skutek zainteresowania wyjaśnieniem naszej sprawy  zakulisowo wykluczony  z jej „towarzystwa”.)

Tymczasem Kapituła  (jej 7 członków) podawała nieprawdę już od 6.09.2011 – kiedy opublikowano przygotowany przez jej członków Apel środowiskowy. Podano w nim m.in. że pływaliśmy na Grenlandii jedynie 2km miedzy wyspą, a klifem. Było to kłamstwo.

Tak czy inaczej grunt do atakowania nas  został przygotowany  i na tej fali  Biedrzycki, postanowił zaistnieć jako „ekspert od raportu”. Sugerował, że  odkrył , że nigdy nie mieliśmy nawet  intencji płynięcia na kajakach (odcinek Nanortalik – fjord Torssukattak) ponieważ od razu wiedzieliśmy, że jest to niemożliwe choćby z powodu zbyt dużej ilości bagażu jaki jakoby mieliśmy już w samolocie do Kopenhagi.

#####

Tekst Biedrzyckiego  „Samotna eksploracja kajakowa”  został opublikowany na portalu http://www.wspinanie.pl.

Opisano go jako „RAPORT”, sugerując przeprowadzone eksperckie działania. Tymczasem autor  zafałszował wypowiedzi świadków,   dowolnie przerabiał „fakty” np. zmanipulował informacje o naszych bagażach, przemilczał znane mu informacje o możliwościach jego przewozu, zmanipulował informacje o naszych szkoleniach kajakowych np. podpierając się „świadkiem” z roku 2009 udowadniał wydarzenia z roku 2007 ….

O świadkach,  którzy podawali mu informacje niezgodne z przygotowanymi z góry wnioskami sugerował, że mogliśmy na nich wpłynąć… Już po odkryciu jego  manipulacji,  usprawiedliwiał się , że niektórzy świadkowie wydarzeń należą do nieodpowiedniego klubu (sic!), więc nie dają gwarancji uczciwości (sic!).  (Notabene ci których Biedrzycki  cytował – uczestnicy wydarzeń z roku 2007 –  należeli do tego samego klubu (UKA), co osoba której z powodu przynależności klubowej  (jak się usprawiedliwiał) przepytywać nie chciał . To tyko próbka logiki Biedrzyckiego.

Pan Biedrzycki nigdy  nie skontaktował się z nami podczas pisania swojego tekstu. Jednocześnie w kontaktach z zagranicznymi uczestnikami wydarzeń z roku 2007 na Grenlandii,  Mariusz Biedrzycki  samozwańczo przedstawiał się jako reprezentant polskiego  środowiska górskiego.

Redakcja portalu wspinanie.pl  nie tylko nie poinformowała nas o zamiarze publikacji tekstu BieDrunia, ale po opublikowaniu go, mimo zgłoszonych przez nas naszych zastrzeżeń, próśb o wyjaśnienie  i wyraźnych uzasadnień co do nieprawdziwości zawartych w nim tez nie zdejmowała go przez kilka dni. Skutkowało to ciągłym naruszaniem naszych dóbr osobistych i okłamywaniem czytelników. Na pytanie dlaczego redakcja w ogóle opublikowała ten tekst – otrzymaliśmy wymijającą odpowiedź, że go nie przeczytała…(???).

Po paru dniach postanowiono w końcu  tekst usunąć zamieszczając krytyczny, odredakcyjny komentarz dotyczący rewelacji autora.

Wydawcy piszą w nim m.in. „…autor przedstawia w tekście treści niezgodne z prawdą lub niepotwierdzone i na ich podstawie wysnuwa nieuprawnione według nas wnioski.”   (podkreślenie nasze)

Po kolejnych paru dniach krytyczny komentarz dot.  tekstu Biedrzyckiego jednak znika,  pozostawiając dziesiątki czytelników w przekonaniu, że pan Biedrzycki opublikował uczciwy tekst, zdjęty jedynie z powodu jakichś manipulacji.

Udało nam się  skopiować ten odredakcyjny  komentarz zaledwie chwilę przed jego usunięciem. Oto komentarz  do przeczytania w wersji PDF :   Komentarz redakcji portalu do nierzetelnego artykułu M.Biedrzyckiego

(prawie w całości, w wersji jaką zdążyliśmy skopiować)

ZATEM JAK TO BYŁO Z TYMI KAJAKAMI ?

Informacje o naszym pływaniu kajakami morskimi i często ryzykownych przepłynięciach miedzy wyspami rejonu Cap Farvel, PODALIŚMY UCZCIWIE,  I DOKŁADNIE  TAK JAK SIĘ ODBYŁY.

WYRAŹNIE OPISALIŚMY TEŻ, ŻE DO BAZY NA WYSPIE PAMMIALUK  DOPŁYNĘLIŚMY  ŁODZIĄ MOTOROWĄ. POKAZYWALIŚMY TO TAKŻE NA POKAZACH SLAJDÓW. (LINK)

Pierwotny plan zakładał kajakowanie także na odcinku z Nanortalik (ostatnie większe miasteczko) do bazy w fiordzie. Odcinek otwartego morza, głównie pod osłoną nadbrzeżnych kanałów to żadna „odyseja”. Z całości przepłynięcia zrezygnowaliśmy w ostatniej chwili, po odebraniu kajaków i zorientowaniu się m.in. w warunkach na trasie.

Natomiast co do planu przemieszczania się z naszymi “bagażami” – od samego początku planowaliśmy, że jeśli nie zmieścimy się z ekwipunkiem i prowiantem do kajaków (co było niemal pewne), wynajmiemy dodatkową łódź, która zostawi nasze zapasy w umówionym miejscu na początku wyprawy lub dowiezie żywność (której i tak nie moglibyśmy zabrać na cały miesiąc do kajaków) po jakimś czasie.

Niezależnie od ciekawej  koncepcji na wyprawę – pomysł na przemieszczanie się na kajakach morskich był opcją najtańszą (choć ryzykowną). Wynajęcie łodzi motorowej na miesiąc nie wchodziło w grę, choćby z powodów finansowych (koszt kilkadziesiąt tys.zł). Wtedy nie rozważaliśmy w ogóle jakiejkolwiek współpracy z mieszkańcami położonej 16km dalej wioski Appilattoq. Biedrzycki w swoim tekście  przemilczał i tę („wioskową”), drugą już, opcję “zaopatrzeniową”.

Dlaczego przed wyprawą 2007 nie rozważaliśmy współpracy z mieszkańcami Appillattoq ?  Dlatego, że byliśmy pierwszą polską wspinaczkową wyprawą w tamten rejon i nie mieliśmy  informacji jak wygląda ta wioska i czy ktoś faktycznie tam mieszka.  Takie informacje (pomocne dla przyszłych eksploratorów rejonu) przywieźliśmy dopiero my i opublikowaliśmy po wyprawie w roku 2007.

Wbrew manipulacjom kapituły Jedynki i nierzetelnym opiniom Mariusza Biedrzyckiego, czy Joanny i Zbigniewa  Krośkiewiczów (źródła większości nieporozumień) pomysł zrealizowaliśmy dokładnie tak jak o nim opowiadaliśmy w relacjach.